19 marca Lech Poznań hucznie obchodził sto lat istnienia. Tego dnia drużyna Macieja Skorży mierzyła się z Jagiellonią. Piłkarze nie zawiedli, wygrywając 3:0, na wysokości zadania stanęli też kibice, przygotowując oprawę, o której mówił cały świat. Na uroczystość zaproszono wielu zasłużonych piłkarzy, szkoleniowców i działaczy. Zabrakło jednak wśród nich byłego bramkarza Kazimierza Sidorczuka.
Kazimierz Sidorczuk nie rozumie postępowania władz drużyny. “Może myśleli, że nie żyję?”
W rozmowie z portalem Gol24 55-latek nie krył oburzenia. – O uroczystości dowiedziałem się z mediów. Nie zostałem zaproszony, ani nawet o nich powiadomiony. Dziwne to, bo na dziewięćdziesięcioleciu Lecha, które organizowano w teatrze w Poznaniu, byłem, klub mnie zaprosił. A teraz, na stulecie nie – powiedział Sidorczuk. I dodał: – Nie wysłano do mnie maila, ani do mnie nikt nie zadzwonił. Może myśleli, że nie żyję i dlatego się nie odzywali?
Sidorczuk uważa, że jest na tyle zasłużony dla klubu, że powinien razem z nim świętować jubileusz. – Dziwi mnie, że zapomnieli o mnie, bramkarzu, który pięć lat spędził w Lechu i zdobył dla niego trzy mistrzostwa Polski. Jakiś szacunek ze strony klubu, w którym zostawiło się serce, chyba się należy…. – dodał 55-latek.
Były bramkarz przyznał również, jakiego gestu oczekuje od klubu. – Na pewno posypania głowy popiołem, uderzenia się w pierś i oficjalnego przyznania się do błędu. Skandalem jest, że tak wielki klub, walczący o mistrzostwo Polski, zapomina o piłkarzach, którzy te mistrzostwa dla Kolejorza zdobywali – zakończył.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Kazimierz Sidorczuk pełnił kluczową rolę w zespole z Poznania
Sidorczuk występował w Lechu w latach 1988-1993. Zdobył trzy mistrzostwa Polski (1990, 1992, 1993) oraz dwukrotnie superpuchar Polski. Mimo takich osiągnięć były piłkarz nie został wybrany do “Jedenastki Stulecia”. W niej za najlepszego bramkarza uznano Piotra Mowlika.